poniedziałek, 15 marca 2010
dzieciaki
Piękne słoneczko zajżało dzisiaj rano do stajni. Gdy uchyliłem drzwi , Wiki zaniemówiła wlepiając swoje ogromne oczyska w piękne błękitne niebo , blask bijący od śnieżnego puchu i mgła otulająca padoczek jak puszysta podusia. Po krótkim namyśle zawołała półsiostre El Hajfe by łaskawie też zerknęła za nim mgła opadnie no i obje tak sobie spoglądały i podziwiały, a że w stajni jest poczta pantoflowa albo raczej głuchy telefon to z pyszczka do pyszczka poszła wiadomość a na końcu niczego nie świadoma Bila zaczęła panikować i krzyczeć – marchewka , marchewka jest – tylko to jej przyszło do głowy gdy usłyszała od Babi że dziewczynki mają smaczny widok na dworku. Ale te konie to przekręty ! No ale nic to jak powiada leśne licho. Po śniadanku gromadka zaczyna wychodzić na spacer . Najpierw Ghaza z młodą córeczką Ghadiją. Przy samym wyjściu ze stajni maleństwo zaczęło mrużyć oczka i zaraz w płacz – Mamo , ktoś mi zajączki puszcza po oczach – na to mamusia dzielnym kuksańcem wypchnęła małą ze stajni no i wówczas już było ok. – mamusiu wydawało mi się , tak troszkę spanikowałam . Pierwsza para na padoku . po chwili przychodzi czas na Ejlejtyje z Elrimką. Jak zwykle mamusia pędzi by pierwsza dopaść do drugiego śniadania na padoku a córa za nią no i mały ząk. Tak się Elrimie jasno zrobiło przed oczami że za miast prosto to skręciła w prawo – centralnie na barierkę przy wyjściu a że jest jeszcze malutka to pokonała ją ślizgem i już jest z drugiej strony. No i teraz to panika . Mamo , mamo , gdzie ja jestem , jak się z tąt wydostać ?!?! Mama z panikowana biega bez radnie przy ogrodzeniu – wołajcie człowieków , niech mi dziecko ratują . – no i człowieki w liczbie jeden podąrzyli z odsieczą . kolejna para to zawsze głodna El Huzarja z odważną małą El Hazją. Ta już przeszedła samą siebie . jej też było za jasno więc zamiast iść prosto to tym razem skręciła w lewo. Na dzień dobry usłyszała jazgot Baki i Lucjana ale się za bardzo nie przejęła bo piesie przecież są zamknięte . Zaczęła zwiedzać boczny padok a mamusia ze stoickim spokojem obserwowała. Po chwili małej zachciało się dołączyć do mamy więc pyta jak ma z tond wyleźć a mamusia – hmmmm, jak weszłaś tak wyjdź- i zajęła się sobą. El Hazja wzięła rozbieg i jakby prawie przykucając prześliznęła się pod ogrodzeniem na drugą stronę. Tryumfalnie rzecz jasna zarżała by się upewnić że mamusią jej wyczyn widziała. Po pojawieniu się całego stada na padoku Porciak postanowił wykorzystać chwilę nieuwagi Danae i odgryźć się małej Dashirce za wczorajszego kuksańca od jej mamy. Nagle dwa małe pociski ( Porciak troszkę większy ) zaczęły zasuwać po padoku a raczej wokół okrąglaczka. Dashira biegała i krzyczała , wołała o pomoc , jak mały samochodzik próbowała zgubić Porciaka ale na nic te próby , porto był twardy i nieustępliwy . Gdy wołanie mamy na pomoc nie skutkowały ( Danae właśnie omawiała z Huzią plan zjadania siana ) musiał człowiek wkroczyć do akcji . Porto się trochę na człowieka wkurzył bo mu dobrą zabawę przerwał ale za to Dashira mogła odetchnąć z ulgą. Wówczas to mamusia spostrzegła brak dziecka i jak rozwścieczona lwica wpadła w tłym krzycząc – gdzie jest moje maleństwo !!!!- a maleństwo teraz to już miało gdzieś pomoc mamusi . Całej akcji przyglądał się Demonogram , co miał biedny począć jak jest jeszcze za mały by Porciakowi dokopać no i matka go strofuje nawet za głupią \plamę na sierści – czasem w rozmowie z Destino maluch się żali że już lepjej by mu było w szkole wojskowej niż z taką mamą żandarmem…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
z Dialą to nie przelewki w końcu. Świnia jest zazdrosna o małego wczoraj cały czas się pchała przed niego żeby to ją podziwiać a nie jego.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te twoje opowieści :D
OdpowiedzUsuńA Dijala to rzeczywiście żandarm jakich mało, wczoraj po raz kolejny mogłam to zaobserwować :P