Gdy gniadosz osiągnął odpowiedni wiek w rozwoju fizycznym , zmężniał i przybrał kształty dorosłego konia , Azil postanowił pierwszy raz wsiąść na niego . Wybrał ku temu pogodny dzień. Sposobił się na tą chwilę bardzo długo, zastanawiał się , jak koń przyjmie intruza na grzbiecie . Zdziwienie jakie go opanowało gdy wsiadł na gniadosza graniczyło z euforią , szalony ogier był potulny, posłuszny - jakby nic innego nie robił tylko zawsze woził swojego pana . Nie zastanawiając się długo krzyknął do ludzi by otwierali bramy i pognał w pustynię. Chciał by ten pierwszy wspólny wyjazd zapadł im obu w pamięci więc puścił wolno wodze i pozwolił aby ognisty ogier poniósł go tak daleko jak sam zechce. I pędzili tak przez piaski pustyni , do brzegu czarnego morza.
Tak się rozpoczęła ich wspólna podróż przez życie...Lata mijały a więź Pana z koniem stawała się coraz większa. Żona Azila - Anaponia za każdym razem, gdy ten wyruszał w świat, bała się o męża. Ale nie teraz, nie teraz gdy towarzyszył mu ogier .
Swoim spokojem, spojrzeniem a nawet ruchem okazywał wielkość ponad tym wszystkim co złe, każdy kto przy nim przebywał z otoczenia Azila czuł się bezpieczny a samemu Azilowi na pewno nic nie groziło – żona wyczuwała to dziwne zjawisko i była temu rada a w podzięce za to że ów koń jest, karmiła go smakołykami , oczywiście skrycie przed Azilem.
cdn...
piątek, 17 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz