Masz w ręku historię prostą i bez zakończenia a tylko dlatego bo ta rzeczywistość trwa tworząc nowe przygody, opowieści i dzieje... Wszystko zaczęło się kilka tysięcy lat przed naszą erą. Wówczas Pan wezwał do siebie sługę i zakrzyknął:
- Zrobimy wystawną wieczerzę, zaprosimy znamienitych gości, ugościmy ich jadłem i trunkiem, zabawimy wszelakimi uciechami życia ziemskiego i nie tylko. Stworzymy raj nad raje. - Sporządzoną listę gości wręczył słudze i nakazując dostarczyć zaproszenia do wszystkich rzekł :
- Tym co ów zaproszenie przyjmą i potwierdzą, powiedz, że ogłaszam zawody na coś niesamowitego, na coś czego nikt nie widział i o czym nie słyszał, ogłaszam konkurs na rzeczy magiczne i wszyscy pospołu wybierać będziemy.... - Wypowiadając ostatnie słowa zniknął za rogiem dróżki prowadzącej do ogrodu. A był to zacny Pan. Pan miłujący sobie harmonię i porządek, na zwadę odpowiadał uśmiechem a na cierpienia zadane ludowi przez wroga mieczem. Był dobry lecz stanowczy, poddani bali się go bo nie wierzyli by mógł być tylko człowiekiem ich Pan tak wspaniały i wszystkowiedzący , wszelacy znawcy kultury ARDEŃSKIEJ do dziś dnia nie mogą stwierdzić ze stanowczością kim był Azil ali Ahsan z Ardenii, kraju otoczonego dwiema rzekami - na wschód UFATER a na zachód RETAFU. Z południa rozciągał się wspaniały łańcuch najpierw gór wysokich ZACHALI, które to nie jednego pozbawiły odwagi a nawet życia , po czym zamieniały się w miękkie pagórki porosłe lasami i pełne zwierzyny niczym raj nad raje by stać się nie przebytą puszczą. Z północy zaś zieleń znikała w bieli piasku i tylko mocny człowiek mógł zapuścić się tam i wrócić, tak straszna i wroga była pustynia . Gdyby tego było mało za nią wiła się niczym w konwulsjach tafla nieskończenie dalekiej wody, wiecznie spienionej i złej bez drobiny słońca i błękitu nad sobą - ale to widzieli nieliczni a mówią, że żyw powrócił stamtąd tylko nasz Pan Azil i wówczas poznając gorycz świata postanowił przybrać drugie imię by zrównoważyć dobro ze złem i od tej pory nazywa się Azil ali Ahsan .
Nadchodził czas, w którym to zacni goście poczęli zjeżdżać na zaproszenie Wielkiego Azila. Nie byli to zwykli sąsiedzi postronnych krain ale władcy świata całego . Pośród karawan i orszaków można było zauważyć i złego władcę , który zamęczał tragarzy drogą , a i takiego władcę co sam spragnionym podawał wodę z sokami kaktusów zmieszaną by za szybko z ciała nie odpłynęła i pragnienie łatwiej gasiła . Były tam przedziwne powozy ciągnięte przez woły jak i słonie z dalekiego wschodu oraz dzikie konie bez grzyw i podwiązanymi ogonami , byli goście z kraju wiecznie mokrego jak i suchego i stamtąd co dzień trwa miesiące a zima wieczna jest ...Kolorowe orszaki przebijały się przez radośnie witających ich Ardeńczyków na malowniczych ulicach Ardeni , miasta które na czas uczty zamieniło się w wyłożone suknami o milionach barw, środkiem świata ówczesnego , przepełnionego szczęściem , radością , przyjaźnią i życzliwością .
Goście przez kilka dni zajmowali wcześniej przygotowane noclegi . Każdy mógł tylko podziwiać staranność nawet o najmniejszy detal tak , by nic nikomu nie zabrakło . Każdy po przekroczeniu bram Ardeni był witany z osobna przez Pana tych ziem z należytym mu szacunkiem i wiwatem jak przystało na władcę.
Gdy już wszyscy magowie, królowie , cesarze stawili się ,w bramie staną człek sędziwy , bez orszaku , bez konia , z dzbanem tylko w dłoni a że Azil ali Ahsan nie zwykł nikogo odpychać a i ciekaw był świata ruszył w kierunku starca .
CDN...
czwartek, 2 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLubię Cię czytać. Zastanawia mnie kim jesteś wydajesz się spełniony a zarazem wydajesz się bardzo smutny..
OdpowiedzUsuńspełniony...raczej nie wiem czy kiedykolwiek będę... smutny...tak jak człowiek który nie ma z kim rano wypić kawy..
OdpowiedzUsuńBrakuje mi tych porannych kaw z toba.
OdpowiedzUsuńto może tylko kwestia organizacji:)
OdpowiedzUsuńorganizacji...ech :)- to raczej kwestia samotności
OdpowiedzUsuńbo to zła kobieta była:)
OdpowiedzUsuńnie zawsze to stwierdzenie pasuje, czasem faceci też nawalają ale za późno zdają sobie z tego sprawę
OdpowiedzUsuńmoże warto jeszcze walczyć, żeby mieć znów z kim kawę poranną wypijać.
OdpowiedzUsuńmożliwe że masz rację ale zawsze jest jakieś "ale", nigdy już nie będę prosił o coś co sam daje od siebie w pełni- to oszukiwanie samego siebie i złudna nadzieja
OdpowiedzUsuńlubię Twoje wiersze..
OdpowiedzUsuńumieszczaj je częściej..
OdpowiedzUsuńostatni pisze same smuty , nie wiem czy warto ale ok, coś wrzucę
OdpowiedzUsuńwcześniejsze też najweselsze nie były.. teraz są jeszcze smutniejsze.. znaczy Aneta - chyba to ta zła kobieta nie dawał Ci pełni szczęścia..
OdpowiedzUsuńSzczęście to ideał niedościgniony, dla każdego znaczy coś innego i zawsze jakoś się nazywa lub ma na imię.
OdpowiedzUsuńi tu się nie zgodzę każdy włada swoim życiem i czuć się szczęśliwym to nie oznacza dojść do ideału to podejście do świata, stan ducha który można osiągnąć, wstajesz rano widzisz to co kochasz i jest Ci dobrze całą zagadka jest tak pokierować swoim życiem żeby rano widzieć to "coś" lub kogoś. a ciągłe szukanie powoduje że nie widzimy i nie doceniamy tego co mamy i zawsze będziemy nieszczęśliwi bo coś straciliśmy, bo czegoś nie doceniliśmy, przeoczyliśmy czy nie możemy mieć, a w życiu ważne są tylko chwile.... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Sal ciepło, Pa
OdpowiedzUsuń