Ucztę postanowił Azil umieścić pośrodku swojego pałacu , pod dachem nieba . Ze czterech stron otaczały dziedziniec ściany z dziwnego kamienia , białego jak śnieg . którego nikt tam nigdy nie widział i o zapachu soli której było wkoło pod dostatkiem . Ściany były pokryte płaskorzeźbami przedstawiającymi polowania , zabawę czy uprawę roli , wejścia do pomieszczeń były podparte podwójnymi kolumnami a na wysokości sufitów , po zewnętrznej stronie ściany przebiegał pas wzorów prze śmiałych i różnych , gdzie żadna figura się nie powtarzała i była z robiona z trzech różnokolorowych kamieni . Jako światło używano rzeźb z drzewa dwustuletniego . Umieszczono je w dziesięciu różnych punktach dziedzińca w kształcie pochylonej dłoni do środka placu trzymającej pochodnię . Całość wieńczyła przepiękna fontanna usytuowana w najbardziej eksponowany miejscu wkoło porośnięta niskim bluszczem na wzór dywanu a przedstawiająca konia w galopie spod którego kopyt rozbryzgiwała się woda nadając powietrzu wilgotny orzeźwiający posmak . A koń był niesamowity i jakby zaczarowany , z każdej strony przechodząc mienił się inną barwą zawsze odprowadzając wzrokiem swojego obserwatora , grzywa jak i ogon sprawiały wrażenie jakby się poruszały i wszystko było tak przepięknie wkomponowane, że rozejrzawszy się dookoła , na wszystkie płaskorzeźby , na fontannę , zamykając oczy można było usłyszeć zgiełk zabawy , poczuć zmęczenia rolnika i trud myśliwego a wszystko to dopełniał tętent konia dobiegający z oddali .
Przybyszom na sam widok miejsca wieczerzy brakowało tchu w piersiach. Jeden ze wschodnich Panów określił ten dziedziniec mianem pokoju bogów a drugi zakrzyknął ucztą dla oczu , bo jak świat wielki nigdzie nie było bardziej dostojnego miejsca i odpowiedniego na spotkanie wszystkich możnych tego świata .
A możni Władcy zgodnie z zapowiedzią przybyli z niespodzianką i magicznymi prezentami , jedni by się pochwalić , inni by podarować je Azilowi w podzięce za gościnę .
Były to tafle diamentowe w których świat był inny , były to skrzynie bez dna gdzie echo nie miało końca , były figurki złote , które same mówiły i zwierzęta przedziwne , przerażające , które pokorne jak baranki były .
Na koniec pokazów , gdy władcy swoimi podarkami się chełpili , wstał z miejsca starzec , wziął do rąk dzban z którym się nie rozstawał i podszedł przed oblicze Azila .
Skłoniwszy się nisko rzekł :
Panie i Władco , stwórco krainy dobra i prawa , nie masz jak mniemam wrogów na tej ziemi bo wróg by tu się nie zjawił a są wszyscy wielcy tego świata , Mniemam też, że nic Ci nie brakuje i skąpy nie jesteś bo swoją wczorajszą wieczerzę spędziłeś ze służkami pomagając im w pracy . Nie masz wrogów , nic ci nie brakuje , jesteś wesoły i lubiany ale czy jesteś szczęśliwy ? Czy masz wszystko ? Czy daje Ci satysfakcję ten żywot ? Nikt tego nie może wiedzieć gdy czas jego jeszcze nie dobiegł końca a ja sprawię że Ty się tego dowiesz bo jestem starcem jak o mnie mawiają starszym niż czas na świecie i zbiorę cię na kres twojej drogi byś poznał smak końca i początku wszystkiego byś mógł obejrzeć swoje życie z boku .
Zanim ktokolwiek nad tymi słowy się zastanowił , cały świat począł wirować . Starzec rozłożył ręce na boki i jednym skinieniem posłał wszystkich w objęcia snu. Sam stanął przy Azilu , objął go i wir który ich otaczał poniósł skrawek ziemi na której stali wysoko ku górze . Tam zamarli w bezruchu a Azil ali Ahsan zobaczył całe swoje życie , jak był dzieckiem w kołysce , gdy jego ojciec na wojnę wyruszał , płacz matki po śmierci męża , przyjaciół którzy nigdy mu dobrze nie życzyli , ziemie napadane przez wrogów których bronił , widział krew która się lała i zobaczył coś jeszcze – małe ziarnko które zasychało na ognistym słońcu , był wówczas małym chłopcem , podniósł je i pobiegł najdalej jak mógł po czym je zakopał i przez kilka lat je podlewał. Widział jak śmieli się z jego trudu rówieśnicy i dorośli tylko on sam był smutny bo matka zakazała mu tam więcej chodzić i poleciła postawić ogromny mur by mu to uniemożliwić . Tymczasem mijały lata , po drugiej stronie za murem wkradała się pustynia i tylko miejsce gdzie był posadzony krzaczek zieleniło się na wszystkie możliwe sposoby , rosły tam palmy , odpoczywały zwierzęta i woda tryskała tak świeża jak nigdzie na świecie . Teraz małe ziarenko uratowane przez Azila stworzyło najwspanialszą oazę po tamtej stronie muru i jedyną nadzieję dla wędrownych i gdy tak obserwował nieświadome dzieło swojego życia Azil ujrzał starca na koniu , właśnie tego który teraz stał obok niego wysoko w górze . Prawie spadał ze zdobionego perłami siodła a koń dzielnie zmierzał ku źródełku , tuż przy nim padł na ziemię mocząc łeb w tafli wody , starzec spadając z konia oprzytomniał i na kolanach podciągnął się by zmoczyć zaschłe usta. Tak niewiele brakowało by zginęli...
Po tym co zobaczył , Azil już nie wiedział kim jest Starzec , kim on jest i co ma o tym myśleć , milion myśli kłębiło mu się w głowie ale żadnego logicznego wyjaśnienia nie miał.
cdn
niedziela, 5 września 2010
czwartek, 2 września 2010
...cd
Twarz człowieka stojącego przed tak Wielkim Panem nie wyrażała żadnych uczuć , długa posiwiała broda wplątywała się we włosy równie siwe opadające za ramiona , oczy niczym nie zrażone patrzyły przed siebie jak by nie widząc nikogo i niczego , szata była schludna ale nie uboga , czysta ...emanowało od niej świeżością tą którą pachną ubrania nigdy nie noszone.
Nikt nie widział oznak zmęczenia , nikt nie zauważył żadnych oznak lub jakiekolwiek wskazówki , która to by chociaż w jakimś stopniu odkryła tajemnicę Starca . Stał on tak w bramie ze swoim nie za dużym dzbanem w dłoni i czekał , czekał na Azila .
Kim jesteś Panie – Azil ze stoicką powagą i szacunkiem zwrócił się do przybysz – czyż bym zaprosił i nie zapamiętał ? Gdzie Twa świta , orszak , czy coś się po drodze wydarzyło ? - ostatnia część pytania była tą która wydała się Azilowi najbardziej prawdopodobna odpowiedzią na jego pytanie gdyż musiało się coś stać bo jak ów Starzec mógł samotnie przebrnąć taką drogę . Zbliżył się do niego , podając mu dłoń spojrzał głęboko w oczy i się przeraził bo nic w nich nie było , nie było życia , iskry , radości czy cierpienia , były puste....Starzec wyciągnął dłoń odsłaniając drugą , wewnętrzną część szaty z której to rozbłysło się światło od nici złotych i zacisków diamentowych tak pięknych , że wszyscy dookoła aż westchnęli z zachwytu.
Po krótkim milczeniu rzekł jak by nie swoim głosem – znasz mnie Azilu lecz nie z imienia . Jestem tym czym inni nie mogą być bo świat w mej osobie nie potrzebuje równowagi jak i przeciwwagi . Jestem na twoje zaproszenie chociaż nie byłem adresatem lecz śmiem przypuszczać że takowym nie muszę być aby móc zjeść wieczerze u boku tego co mu dane jest być wielkim i z wielkimi przebywać.
Zdziwiony Azil nie dal tego po sobie poznać zachowując` kamienną twarz wskazał drogę nieznanemu człowiekowi i polecił ludziom godnie się nim zająć a sam upewniwszy się że już nikt nie czeka u bram udał się oceniać przygotowania do uczty .
Kim jest ów człowiek , co go tu sprowadza , jakie ma zamiary , czy to morze jeden z magów złej magii albo zapomniany szaman ....tysiące myśli wiło się w głowie Azila na temat ostatniego gościa ale starał się już nie trapić bo obowiązków miał moc dzisiejszego dnia .
Wieczorem , za nim ostatni promień słońca zatonął w piasku pustyni zadęły trąby z drzewa bambusowego obwieszczające czas na wieczorny posiłek .
cdn...
Nikt nie widział oznak zmęczenia , nikt nie zauważył żadnych oznak lub jakiekolwiek wskazówki , która to by chociaż w jakimś stopniu odkryła tajemnicę Starca . Stał on tak w bramie ze swoim nie za dużym dzbanem w dłoni i czekał , czekał na Azila .
Kim jesteś Panie – Azil ze stoicką powagą i szacunkiem zwrócił się do przybysz – czyż bym zaprosił i nie zapamiętał ? Gdzie Twa świta , orszak , czy coś się po drodze wydarzyło ? - ostatnia część pytania była tą która wydała się Azilowi najbardziej prawdopodobna odpowiedzią na jego pytanie gdyż musiało się coś stać bo jak ów Starzec mógł samotnie przebrnąć taką drogę . Zbliżył się do niego , podając mu dłoń spojrzał głęboko w oczy i się przeraził bo nic w nich nie było , nie było życia , iskry , radości czy cierpienia , były puste....Starzec wyciągnął dłoń odsłaniając drugą , wewnętrzną część szaty z której to rozbłysło się światło od nici złotych i zacisków diamentowych tak pięknych , że wszyscy dookoła aż westchnęli z zachwytu.
Po krótkim milczeniu rzekł jak by nie swoim głosem – znasz mnie Azilu lecz nie z imienia . Jestem tym czym inni nie mogą być bo świat w mej osobie nie potrzebuje równowagi jak i przeciwwagi . Jestem na twoje zaproszenie chociaż nie byłem adresatem lecz śmiem przypuszczać że takowym nie muszę być aby móc zjeść wieczerze u boku tego co mu dane jest być wielkim i z wielkimi przebywać.
Zdziwiony Azil nie dal tego po sobie poznać zachowując` kamienną twarz wskazał drogę nieznanemu człowiekowi i polecił ludziom godnie się nim zająć a sam upewniwszy się że już nikt nie czeka u bram udał się oceniać przygotowania do uczty .
Kim jest ów człowiek , co go tu sprowadza , jakie ma zamiary , czy to morze jeden z magów złej magii albo zapomniany szaman ....tysiące myśli wiło się w głowie Azila na temat ostatniego gościa ale starał się już nie trapić bo obowiązków miał moc dzisiejszego dnia .
Wieczorem , za nim ostatni promień słońca zatonął w piasku pustyni zadęły trąby z drzewa bambusowego obwieszczające czas na wieczorny posiłek .
cdn...
Rozdział I
Masz w ręku historię prostą i bez zakończenia a tylko dlatego bo ta rzeczywistość trwa tworząc nowe przygody, opowieści i dzieje... Wszystko zaczęło się kilka tysięcy lat przed naszą erą. Wówczas Pan wezwał do siebie sługę i zakrzyknął:
- Zrobimy wystawną wieczerzę, zaprosimy znamienitych gości, ugościmy ich jadłem i trunkiem, zabawimy wszelakimi uciechami życia ziemskiego i nie tylko. Stworzymy raj nad raje. - Sporządzoną listę gości wręczył słudze i nakazując dostarczyć zaproszenia do wszystkich rzekł :
- Tym co ów zaproszenie przyjmą i potwierdzą, powiedz, że ogłaszam zawody na coś niesamowitego, na coś czego nikt nie widział i o czym nie słyszał, ogłaszam konkurs na rzeczy magiczne i wszyscy pospołu wybierać będziemy.... - Wypowiadając ostatnie słowa zniknął za rogiem dróżki prowadzącej do ogrodu. A był to zacny Pan. Pan miłujący sobie harmonię i porządek, na zwadę odpowiadał uśmiechem a na cierpienia zadane ludowi przez wroga mieczem. Był dobry lecz stanowczy, poddani bali się go bo nie wierzyli by mógł być tylko człowiekiem ich Pan tak wspaniały i wszystkowiedzący , wszelacy znawcy kultury ARDEŃSKIEJ do dziś dnia nie mogą stwierdzić ze stanowczością kim był Azil ali Ahsan z Ardenii, kraju otoczonego dwiema rzekami - na wschód UFATER a na zachód RETAFU. Z południa rozciągał się wspaniały łańcuch najpierw gór wysokich ZACHALI, które to nie jednego pozbawiły odwagi a nawet życia , po czym zamieniały się w miękkie pagórki porosłe lasami i pełne zwierzyny niczym raj nad raje by stać się nie przebytą puszczą. Z północy zaś zieleń znikała w bieli piasku i tylko mocny człowiek mógł zapuścić się tam i wrócić, tak straszna i wroga była pustynia . Gdyby tego było mało za nią wiła się niczym w konwulsjach tafla nieskończenie dalekiej wody, wiecznie spienionej i złej bez drobiny słońca i błękitu nad sobą - ale to widzieli nieliczni a mówią, że żyw powrócił stamtąd tylko nasz Pan Azil i wówczas poznając gorycz świata postanowił przybrać drugie imię by zrównoważyć dobro ze złem i od tej pory nazywa się Azil ali Ahsan .
Nadchodził czas, w którym to zacni goście poczęli zjeżdżać na zaproszenie Wielkiego Azila. Nie byli to zwykli sąsiedzi postronnych krain ale władcy świata całego . Pośród karawan i orszaków można było zauważyć i złego władcę , który zamęczał tragarzy drogą , a i takiego władcę co sam spragnionym podawał wodę z sokami kaktusów zmieszaną by za szybko z ciała nie odpłynęła i pragnienie łatwiej gasiła . Były tam przedziwne powozy ciągnięte przez woły jak i słonie z dalekiego wschodu oraz dzikie konie bez grzyw i podwiązanymi ogonami , byli goście z kraju wiecznie mokrego jak i suchego i stamtąd co dzień trwa miesiące a zima wieczna jest ...Kolorowe orszaki przebijały się przez radośnie witających ich Ardeńczyków na malowniczych ulicach Ardeni , miasta które na czas uczty zamieniło się w wyłożone suknami o milionach barw, środkiem świata ówczesnego , przepełnionego szczęściem , radością , przyjaźnią i życzliwością .
Goście przez kilka dni zajmowali wcześniej przygotowane noclegi . Każdy mógł tylko podziwiać staranność nawet o najmniejszy detal tak , by nic nikomu nie zabrakło . Każdy po przekroczeniu bram Ardeni był witany z osobna przez Pana tych ziem z należytym mu szacunkiem i wiwatem jak przystało na władcę.
Gdy już wszyscy magowie, królowie , cesarze stawili się ,w bramie staną człek sędziwy , bez orszaku , bez konia , z dzbanem tylko w dłoni a że Azil ali Ahsan nie zwykł nikogo odpychać a i ciekaw był świata ruszył w kierunku starca .
CDN...
- Zrobimy wystawną wieczerzę, zaprosimy znamienitych gości, ugościmy ich jadłem i trunkiem, zabawimy wszelakimi uciechami życia ziemskiego i nie tylko. Stworzymy raj nad raje. - Sporządzoną listę gości wręczył słudze i nakazując dostarczyć zaproszenia do wszystkich rzekł :
- Tym co ów zaproszenie przyjmą i potwierdzą, powiedz, że ogłaszam zawody na coś niesamowitego, na coś czego nikt nie widział i o czym nie słyszał, ogłaszam konkurs na rzeczy magiczne i wszyscy pospołu wybierać będziemy.... - Wypowiadając ostatnie słowa zniknął za rogiem dróżki prowadzącej do ogrodu. A był to zacny Pan. Pan miłujący sobie harmonię i porządek, na zwadę odpowiadał uśmiechem a na cierpienia zadane ludowi przez wroga mieczem. Był dobry lecz stanowczy, poddani bali się go bo nie wierzyli by mógł być tylko człowiekiem ich Pan tak wspaniały i wszystkowiedzący , wszelacy znawcy kultury ARDEŃSKIEJ do dziś dnia nie mogą stwierdzić ze stanowczością kim był Azil ali Ahsan z Ardenii, kraju otoczonego dwiema rzekami - na wschód UFATER a na zachód RETAFU. Z południa rozciągał się wspaniały łańcuch najpierw gór wysokich ZACHALI, które to nie jednego pozbawiły odwagi a nawet życia , po czym zamieniały się w miękkie pagórki porosłe lasami i pełne zwierzyny niczym raj nad raje by stać się nie przebytą puszczą. Z północy zaś zieleń znikała w bieli piasku i tylko mocny człowiek mógł zapuścić się tam i wrócić, tak straszna i wroga była pustynia . Gdyby tego było mało za nią wiła się niczym w konwulsjach tafla nieskończenie dalekiej wody, wiecznie spienionej i złej bez drobiny słońca i błękitu nad sobą - ale to widzieli nieliczni a mówią, że żyw powrócił stamtąd tylko nasz Pan Azil i wówczas poznając gorycz świata postanowił przybrać drugie imię by zrównoważyć dobro ze złem i od tej pory nazywa się Azil ali Ahsan .
Nadchodził czas, w którym to zacni goście poczęli zjeżdżać na zaproszenie Wielkiego Azila. Nie byli to zwykli sąsiedzi postronnych krain ale władcy świata całego . Pośród karawan i orszaków można było zauważyć i złego władcę , który zamęczał tragarzy drogą , a i takiego władcę co sam spragnionym podawał wodę z sokami kaktusów zmieszaną by za szybko z ciała nie odpłynęła i pragnienie łatwiej gasiła . Były tam przedziwne powozy ciągnięte przez woły jak i słonie z dalekiego wschodu oraz dzikie konie bez grzyw i podwiązanymi ogonami , byli goście z kraju wiecznie mokrego jak i suchego i stamtąd co dzień trwa miesiące a zima wieczna jest ...Kolorowe orszaki przebijały się przez radośnie witających ich Ardeńczyków na malowniczych ulicach Ardeni , miasta które na czas uczty zamieniło się w wyłożone suknami o milionach barw, środkiem świata ówczesnego , przepełnionego szczęściem , radością , przyjaźnią i życzliwością .
Goście przez kilka dni zajmowali wcześniej przygotowane noclegi . Każdy mógł tylko podziwiać staranność nawet o najmniejszy detal tak , by nic nikomu nie zabrakło . Każdy po przekroczeniu bram Ardeni był witany z osobna przez Pana tych ziem z należytym mu szacunkiem i wiwatem jak przystało na władcę.
Gdy już wszyscy magowie, królowie , cesarze stawili się ,w bramie staną człek sędziwy , bez orszaku , bez konia , z dzbanem tylko w dłoni a że Azil ali Ahsan nie zwykł nikogo odpychać a i ciekaw był świata ruszył w kierunku starca .
CDN...
czwartek, 19 sierpnia 2010
kalejdoskop żółwi
Spacerowałem po ogrodzie , właśnie mijałem rozkwitające jabłonie. Ciepły wiosenny wieczór. W oddali powoli cieniem się kładł las z którego dochodziły leniwe odgłosy ptaków. Ogród był cudowny . Na długim pasie ziemi zdawał się być niczym szlaczkiem na kartce papieru oddzielającym dwa różne rysunki pól po obu stronach .Świeżo wystrzyżona trawa delikatnie drażniła nozdrza. Po środku ogrodu był staw . Uroku mu dodawał drewniany stylowy mostek przepasający go wpół. Przystanąłem tam na chwile by z góry pooglądać egzotyczne ryby jak przemykają tuż pod taflą wody nużąc się w odbiciu ostatnich promieni słońca . Na końcu mostku , już na drugim brzegu wylegiwały się małe żółwie. Prześliczny widok . Ich skorupki były bajkowe. Niczym jak u kameleonów . ich wzory zmieniały się jak w kalejdoskopie. Nagle patrząc z góry widząc cztery skorupki , widzę cztery kwiaty a za chwilę z tych czterech robi się jeden duży , jak by te skorupki łączyły się by znowu rozpaść się na kilka różnych wzorów. Widok jak w kalejdoskopie i te kolory…równie dynamicznie zmieniające się co ich kształty, raczej pastelowe ale wyraźne…Usłyszałem jak ktoś mnie woła . Nie mogłem zrozumieć o co chodzi ale nie było to nic miłego . Odkrzykując na każde zawołanie skierowałem się do domu. Wołanie mimo moich informacji że już wracam nie ustępowało. Wracałem w miarę żywym krokiem . Przed domem ostatnie promyki słońca odbiły się od szklanej ściany i zniknęły jak by przez nią pochłonięte. Taras cichutko zaskrzypiał pod moimi stopami. Przesunąłem drzwi i wszedłem do salonu. Nadal nie mogłem się przyzwyczaić , mimo tylu już lat , do zapachu drewna i widoku wszędobylnego kamienia. Obszerny salon zdawał się jeszcze większy właśnie o zmierzchu , szklane ściany nadawały mu tajemniczości a pogłębiał ją ogień leniwie tańczący w otwartym kominku . Idąc wzdłuż kamiennej ściany zapaliłem światło by rozwiać półmrok. Kinkiety w kształcie pochodni w jednej chwili przeniosły mnie do jaskini. Tak wyglądał korytarz…lub prawie tak. Kamień i drewno , rzeźby , wykończenia stylowe…Można by rzec zimno ale to też było takie przytulne. Nadawało uczucia bezpieczeństwa. Mijałem powoli drzwi do poszczególnych pokoi albo i komnat , sypialnia , gabinet , biblioteczka , pokój gościnny , dziecięcy…Kierowałem się do dużej łazienki połączonej z sałną na drugim końcu parterowego domku. Dochodząc , widziałem już rękę wysuniętą z łazienki i pytanie czemu ten ręcznik jest brudny ? Tłumaczenia że kapałem Baki na niewiele się zdały. Pies tak nie brudzi podobno. Podszedłem do drzwi łazienkowych . Wyraz twarzy nadal jej się nie zmieniał . Szybkimi ruchami wycierała swoje długie włosy po swierzo zażytej kąpieli i krzyczała że jestem „flej” bo nie wiem gdzie jest pralka i że psa się kąpie na dworze a nie w domu . Jak zwykle Aneta musiała mnieć rację bo i tym razem miała tylko po co te krzyki pomyślałem …uff , zadzwonił telefon . Jak się cieszę że to mi się tylko śniło….
środa, 28 lipca 2010
II Mistrzostwa Polski Koni Arabskich



Zdjęcia zostały zrobione przez Panią Ewę Imielską.
Składam serdeczne podziękowania w swoim a także w imieniu Hetmana za pracę jaką Pani trener Danuta wykonała z Dejanirą a także za wynik jaki z nią osiągnęła.
Dejanira spisała się nad wyraz dobrze.
Pod Danutą Konończuk zajęła 5 miejsce w konkursie "ujeżdżenie (klasa A)" oraz drugie miejsce w "Western Pleasure (klasa C)" i drugie miejsce w "Native Costume (klasa E)" Srebrny medal w tej konkurencji jest super osiągnięciem biorąc pod uwagę czas przygotowań. Konkurencja była duża. Startowała sama śmietanka koni arabskich z Janowa ( El Azam , Album ,Saracen czy choćby Prado z którym Dejanira podzieliła podjum )jak i hodowli prywatnych. Warto też zauważyć że z roku na rok te dyscypliny są coraz lepiej obsadzone. Szkoda że Ensenator był wówczas zajęty wyścigami . Z jego ruchem i elegancją pewnie mówilibyśmy teraz że znalazł się ogier co utarł noska Janowskim koniom ale piąte miejsce w Derby w tak zacnej stawce ,która była stworzona przede wszystkim do wyścigów a nie jak nasz chłopak do pokazów , robi wrażenie.
Muszę przyznać że pierwszy raz byłem na takich zawodach i tak cichutko wspomnę że też brałem w nich udział w stroju Hetmana ( dzięki szefie za wypożyczenie ).
Wrażenie niesamowite, organizacja jaką muszą dysponować zawodnicy by zdążyć z jednego konkursu na drugi to po prostu majstersztyk. Jeszcze ten upał... Atmosfera raczej nie do opowiedzenia bo to trzeba poczuć.
Udało mi się ,jak na nowicjusza ,zając miejsce w dziesiątce najlepszych koni a i wywalczyć nagrodę za najlepszy strój pokazu :)
środa, 5 maja 2010
wtorek, 4 maja 2010
teren
Foto jest super. Zieleń w oddali wygląda jak potężny las , starodrzew. Muuuu.....i odkryłem z Asiokem nowy szlak w puszczy. takich górek i podjazdów mogą wszyscy tylko zazdrościć. Ghazuzia spisała się nad wyraz cudnie w pierwszym wypadzie ze swoim chłopakiem . deksiu też był dżentelmenem i nie myślał tylko o .... . No wiecie , to nie znaczy że laska go nie kręci :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)