poniedziałek, 16 listopada 2009
śpiący dzionek
Jaki ja dzisiaj byłem zmęczony lenistwem…gdy wróciłem ze sklepu , około 10 , było tak cicho i miło że zasnąłem w samochodzie. Dryn Dryn – dzwoniący telefon mnie obudził - jak zwykle w sytuacjach gdy nic się nie dzieje pojawia się Si. Słuchaj – powiada – moje konie chyba są gdzieś koło ciebie, uciekły , mama ( Pani B , lubię tą kobietę ) już idzie je łapać , jak byś mógł…. No i rozmowa szybko mnie obudziła . Wyjechałem bolidem na drogę moim oczom ukazał się widok gawędzących koników. Po prostu konie Si przyszły w odwiedziny do mojego stada ( na szczęście pastuch wytrzymał bo nie wiem gdzie bym towarzystwo znalazł jak by się zachciało im imprezować ) . Po krutkej organizacji drużyny RR czyli ja , Pani B i sąsiad Pan WK , podążyliśmy na łowy. Po kilku minutach przekonywania i użycia kilku podstępów koniki spokojnie wróciły do domu. Ot to tyle. Zasypiam bo odstawiłem kawę ale zacząłem pić czekoladę. Nie wiem ile tak wytrzymam ale jak to powtarzam – damy rade
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
czekolada usypia ale gorąca w taką pogodę...mniami:)
OdpowiedzUsuńeh te Qnie, czego one nie wymyślą...Siks ma szczęscie że byłeś:)