sobota, 16 stycznia 2010

ZHR

A więc przybyły . Na razie osiem ale som .
Około godziny dziesiątej jako pierwsza zawitała harcerka pod tytułem mąż Si z bagażami. Na pytanie Hetmana gdzie te dziewoje i czy trafią , Pan D stwierdził że to przecież harcerki i sobie poradzą . Od płotu posiadłości Państwa S na hol miała je zabrać Si i być ruchomym GPS. Udało się. Tuż po mojej kąpieli ( ledwie zdążyłem się ubrać ) puk puk – Si !
- Sal , jesteśmy.
Wyjrzałem z za rogu i moim oczom ukazał się widok kilku zdezorientowanych dziewczyn i troszkę zmarzniętych ( - 13  ) .
Wpuściłem ptaszyny do domu i najrozsądniejsze co może być to herbatka.
W między czasie chyba udało mi się zapamiętać wszystkie imiona . CHYBA !!!.
Około południa dzielne harcerki uzbrojone w narty i w kijki ( o dziwo jedna para kijek została ) , wyruszyły w kierunku alej lipowej.
Wróciły bez strat. Po południu zapoznałem je z moimi dziewczynkami . Tłumie harcerki zostały otoczone. Nasze koniki nie widziały jeszcze na raz tyle dziewczyn . Ja też , oprócz imprez rzecz jasna .A teraz…. Teraz czuje się nie potrzebna . Wszystko robią same. Gotują , sprzątają i nawet zostałem zmuszony do wyrzucenia śmieci.

6 komentarzy:

  1. Hehe :)
    Ja to mam tylko jedno pytanie: a szklanek to Ci starczyło na tą HERBATKĘ??? :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. jakiś taki ubogi ten opis... jak tam hetman żyje? ja myślę wciąż o Ghaajkowym brzuchu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. brak mi weny tak z deka i mam dzisiaj chodzony dzionek a co do Ghajki to nie marudż tylko podstawjaj , niunio czeka

    OdpowiedzUsuń
  4. No no Sal, ciekawie tam masz :)
    Siks, a co się dzieje z Ghaajkowym brzuchem?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja rozumiem że teraz to masz Bracie błysk jeden wielki w chałupie :)

    OdpowiedzUsuń