piątek, 23 października 2009

dzieciarnia

no i towarzystwo zjechało. Rozładunek to pryszcz , bylismy we czwórkę ale potem...jak zawsze zostałem sam. Walka z Delawegą by chciał do innego boksu przejść , podstępne kruczki by Elhuzia zrobiła to samo , długie namowy Deporto i Destino , a najmniej oporów miał Elgaspar i Elwikusia . Wiadomo - po fajnych tatusiach. Reasumując sytuacje padam na ryjek , mogła by być już dwudziesta ...podusia...a czeka mnie jeszcze przeprawa z Dunką z Pasi na Kwatuchy...ja bidny robaczek....ktoś powiedział że co nas nie zabije to wzmocni a ja sie pytam a po cholere mi to !?!?!? damy rade

1 komentarz: