Kampinosu nie odwiedziłem , wruciła mi kontuzja barku i chodzę jak robot z lewą stroną sztywną co mi oczywiście nie ułatwia pracy a czasem gdy się zapomnę i próbuje coś złapać , podnieść lewą rączką to tylko pozostaje siarczyście zaklnąć.
Czyli na ranczu nadal spokój , Morfi jeszcze żyje i nadal mam psy do oddania
czwartek, 29 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
czytanie boli...szczególnie jak to sobie wyobrażasz...
OdpowiedzUsuń